Muzeum prezentowało się całkiem zacnie! Sam budynek był na wzniesieniu, trochę dalej od wjazdu do samego miasteczka. Jego grube mury i ogólny brak wysokich drzew czy zabudowań pewnie sporo znaczył w tej sytuacji — mogliby się tutaj zatrzymać, a gdyby wiatr im sprzyjał, to ogień być może by nie przeszedł na budynek. Oczywiście, byliby pewnie wtedy w pułapce, no ale... To dobre miejsce. Może nawet nie żeby się zatrzymać na dłużej, albo coś schować. Ciekawa baza.
Parking był pusty, a teraz były tam one, właśnie jako jedyny samochód. Okolica wydawała się czysta od trupów, a przynajmniej na pierwszy rzut oka nie widziały żadnego zbłąkanego wędrowca. To się pewnie mogło jednak zmienić, ponieważ ich widoczność była ograniczona
Było już ciemno, więc widoczność kobiet niestety nie była najlepsza. Mogły obejść to miejsce, wedle życzeń Sary. Okolica budynku była porośnięta dzikimi krzewami, które w kilku miejscach dochodziły do ścian budynku i go przytulały. Dawne ścieżki, które prowadziły do wejścia po trawniku, zarosły chwastami, a kilka tablic informacyjnych na parkingu było przewróconych i pokrytych rdzą. Pewnie sugerowały one właścicieli danych miejsc parkingowych, którzy dawniej pracowali na miejscu. Kilka okien zostało wybitych – być może przez wiatr, może przez zwierzęta lub ludzi. Widać było ślady pazurów na drewnianych framugach. Podłoga była bardzo brudna. Wewnątrz, wybite okna, typowy klimacik — opuszczone miejsce, do którego wdzierał się brud, śnieg, kurz, deszcz i inne tego typu zjawiska.
Duże okna zdradzały na szczęście mniej-więcej, co było w środku. Spore okna też dawały możliwość wejścia do środka bez używania głównych drzwi, które były zamknięte.
A w środku zaś znajdowało się kilka porozrywanych plecaków, namiotów — ktoś tutaj pewnie w przeszłości był i załapał się na nocleg. To dość dobre schronienie na noc. Poza tym typowe rzeczy dla Cripple Creek — gigantyczna mapa na ścianie, stare narzędzia górnicze, zaś na środku duży model-makieta kopalni, z szybami, tunelami i malutkimi systemami transportu.
Wyglądało na to, że ze sklepiku z pamiątkami w środku nie pozostało aż tak wiele. Poprzewracane wieszaki ze scyzorykami, piersiówkami czy pocztówkami.
@Elizabeth DeShawn @Sara Williams
Wyprawa Zwiadowcza - Sara, Elizabeth

Wyt
1
Sil
1
Zmy
1
Cha
1
Zre
1
Int
1
Szc
0
wszystko i nic
Boli głowa
Przy sobie:
wszystko i nicWyprawa Zwiadowcza - Sara, Elizabeth

Wyt
0
Sil
0
Zmy
0
Cha
0
Zre
1
Int
3
Szc
1
- Pistolet SigSauer P320 9mm + dwa magazynki (17 i 6 nabojów)
- PDA z nawigacją
- Krótkofalówka ze słuchawką
- mała ładowarka izotopowa
- ładowarka do krótkofalówki
- powerbank solarny
- Nóż bojowy
- narzędzia z warsztatu do napraw samochodów
- pusty termos (0.5 RW)
- 5 pustych butelek na wodę (1.5 RW)
- mapa ośrodka RRR i mapa miasteczka i kopalni CC
- 0.5 RW (sok ananasowy), 0.5 RŻ (konserwa: kaczka w sosie żurawinowym)
- Kanister 30-litrowy z 30l paliwa + 2 puste kanistry metalowe 20l sztuka
- PDA z nawigacją
- Krótkofalówka ze słuchawką
- mała ładowarka izotopowa
- ładowarka do krótkofalówki
- powerbank solarny
- Nóż bojowy
- narzędzia z warsztatu do napraw samochodów
- pusty termos (0.5 RW)
- 5 pustych butelek na wodę (1.5 RW)
- mapa ośrodka RRR i mapa miasteczka i kopalni CC
- 0.5 RW (sok ananasowy), 0.5 RŻ (konserwa: kaczka w sosie żurawinowym)
- Kanister 30-litrowy z 30l paliwa + 2 puste kanistry metalowe 20l sztuka
Przeziębienie
Przy sobie:
- Pistolet SigSauer P320 9mm + dwa magazynki (17 i 6 nabojów)- PDA z nawigacją
- Krótkofalówka ze słuchawką
- mała ładowarka izotopowa
- ładowarka do krótkofalówki
- powerbank solarny
- Nóż bojowy
- narzędzia z warsztatu do napraw samochodów
- pusty termos (0.5 RW)
- 5 pustych butelek na wodę (1.5 RW)
- mapa ośrodka RRR i mapa miasteczka i kopalni CC
- 0.5 RW (sok ananasowy), 0.5 RŻ (konserwa: kaczka w sosie żurawinowym)
- Kanister 30-litrowy z 30l paliwa + 2 puste kanistry metalowe 20l sztuka
Przeziębienie
42
Do Elizabeth trafił argument o tym, że to nie jest sprzęt wojskowy. To jej dało do myślenia, zarówno w kontekście bycia skazanymi na tani szmelc jak i do niepotrzebnych obaw o bogate wyposażenie u wrogo nastawionych osób postronnych; tych, co Sara widziała, lecz ruda nie dostrzegła. Trochę mniej się już denerwowała.
Przyglądała się roślinności porastającej budynek, pordzewiałym tabliczkom, wybitym szybom i w głowie miała myśl, że to miejsce gorzej zniosło upływ czasu niż oglądane przez nich RRR. Gdyby kupowała nieruchomość, to wolałaby to pierwsze miejsce - było tam więcej budynków i w lepszym stanie. I bardziej na uboczu. Teraz jednak lista priorytetów była inna, a na pierwszym miejscu ogólne pojecie pt. "możliwości".
W ośrodku rekreacyjnym, który niedawno zwiedzały, spodziewała się dogodnych warunków hotelowych i ciekawych zapasów - pierwsze odnaleźli, drugie było niepewne. W muzeum zaś nie oczekiwała niczego takiego, a nadzieję miała na co inne - na informacje o tym, co w miasteczku górniczym się znajduje, w samej kopalni jak i towarzyszącej jej infrastrukturze. Makieta zrobiła na Eli spore wrażenie. Energicznie krążyła wokół stołu i przyglądała się wszystkim podpisanym budynkom oraz łączących ich drogach. Cieszyła się z każdego budynku związanego z energetyką, zaopatrzeniem i pojazdami ciężarowymi oraz terenowymi. Chciałaby z nich wyciągnąć w kolejnych dniach jak najwięcej sprzętu, ale tego na ile to możliwe, nie była w stanie obstawić.
Podeszła następnie do mapy. Interesowały ją połączenia logistyczne, ilość dróg wychodzących z miasta i kierunki, w które mknęły. Ciekawiło ją też, czy jest tu jakaś hodowla zwierząt, uprawa roślin albo masarnia. Nie liczyła jednak na dobre opisanie tych punktów na mapie, bo nie są ani turystyczne, ani krytyczne dla pracowników kopalni. Nie była jednak w stanie spamiętać wszystkich układów, nazw, ani uruchomić absurdalnej pamięci fotograficznej. I nie miała głowy do długiego przyglądania się w mozaikę kolorów i kresek. Czując, że czas ich nagli, poszła do kolejnego pomieszczenia - sklepiku. Pamiątki za bardzo ją nie interesowały, ale niektóre rzeczy były przydatne.
- Wrócimy tu po te... scyzoryki, buteleczki. Przydatne rzeczy... Trochę fantów - wymieniała, przechodząc między regałami, obrotowymi planszami z przeciwsłonecznymi okularami i magnesami. Zgarnęła kilka magnesów do kieszeni, na potwierdzenie, że tu były. Przedstawiały panoramy miasta i kilka ujęć z kopalni. Przystanęła na dłużej gdy dojrzała swoje odbicie w lustrze. Spojrzała w swoje zmęczone oczy, dotknęła wskazującym palcem suchych ust. Nie podobała się sobie. Ten tydzień w lesie i poprzedzające go intensywne tygodnie odbiły się na jej cerze, podkrążeniu oczu, spękaniu ust. Przelotnie pomyślała o zbliżeniach, które Kate jej między wierszami proponowała. Odwróciła się nerwowo i opuściła to pomieszczenie, by powrócić przed oblicze mapy i makiety.
- Po przemyśleniach, myślę, że warto tutaj ściągnąć resztę obozowiczów. Ale po drodze przyda się przystanek po zasoby na tamtym ranczo, o ile w ogóle istnieją w tej zabunkrowanej piwnicy. Tutaj mamy blisko miasto, które z pewnością dostarczy nam wiele materiałów do utrzymania obozu... ale wciąż istotne jest jedzenie. Potrzebujemy go dużych ilości, DUŻYCH - wydała swój werdykt i gotowa była wrócić do samochodu, a następnie do obozu. Marzyła o ciepłym posiłku, być może czyichś ciepłych objęciach.
- Albo lepiej. Podzielić się na dwie grupy - pół na ranczo, pół na muzeum. Więcej w krótkim czasie zdziałamy, ale... trzeba ich przekonać do tego - zaprezentowała drugą propozycję, po czym położyła się na podłodze pod ścianą. - Chyba nie mam sił na jazdę powrotną - powiedziała znudzonym głosem, gdy Sara na dłużej złapała z nią kontakt wzrokowy.
W drodze powrotnej miała nadzieję na posiłek z puszek, które zgarnęła. No i okryć się kapotami czy kocami, które znajdowały się w samochodzie.
@Mistrz Gry Maggie
@Sara Williams
Przyglądała się roślinności porastającej budynek, pordzewiałym tabliczkom, wybitym szybom i w głowie miała myśl, że to miejsce gorzej zniosło upływ czasu niż oglądane przez nich RRR. Gdyby kupowała nieruchomość, to wolałaby to pierwsze miejsce - było tam więcej budynków i w lepszym stanie. I bardziej na uboczu. Teraz jednak lista priorytetów była inna, a na pierwszym miejscu ogólne pojecie pt. "możliwości".
W ośrodku rekreacyjnym, który niedawno zwiedzały, spodziewała się dogodnych warunków hotelowych i ciekawych zapasów - pierwsze odnaleźli, drugie było niepewne. W muzeum zaś nie oczekiwała niczego takiego, a nadzieję miała na co inne - na informacje o tym, co w miasteczku górniczym się znajduje, w samej kopalni jak i towarzyszącej jej infrastrukturze. Makieta zrobiła na Eli spore wrażenie. Energicznie krążyła wokół stołu i przyglądała się wszystkim podpisanym budynkom oraz łączących ich drogach. Cieszyła się z każdego budynku związanego z energetyką, zaopatrzeniem i pojazdami ciężarowymi oraz terenowymi. Chciałaby z nich wyciągnąć w kolejnych dniach jak najwięcej sprzętu, ale tego na ile to możliwe, nie była w stanie obstawić.
Podeszła następnie do mapy. Interesowały ją połączenia logistyczne, ilość dróg wychodzących z miasta i kierunki, w które mknęły. Ciekawiło ją też, czy jest tu jakaś hodowla zwierząt, uprawa roślin albo masarnia. Nie liczyła jednak na dobre opisanie tych punktów na mapie, bo nie są ani turystyczne, ani krytyczne dla pracowników kopalni. Nie była jednak w stanie spamiętać wszystkich układów, nazw, ani uruchomić absurdalnej pamięci fotograficznej. I nie miała głowy do długiego przyglądania się w mozaikę kolorów i kresek. Czując, że czas ich nagli, poszła do kolejnego pomieszczenia - sklepiku. Pamiątki za bardzo ją nie interesowały, ale niektóre rzeczy były przydatne.
- Wrócimy tu po te... scyzoryki, buteleczki. Przydatne rzeczy... Trochę fantów - wymieniała, przechodząc między regałami, obrotowymi planszami z przeciwsłonecznymi okularami i magnesami. Zgarnęła kilka magnesów do kieszeni, na potwierdzenie, że tu były. Przedstawiały panoramy miasta i kilka ujęć z kopalni. Przystanęła na dłużej gdy dojrzała swoje odbicie w lustrze. Spojrzała w swoje zmęczone oczy, dotknęła wskazującym palcem suchych ust. Nie podobała się sobie. Ten tydzień w lesie i poprzedzające go intensywne tygodnie odbiły się na jej cerze, podkrążeniu oczu, spękaniu ust. Przelotnie pomyślała o zbliżeniach, które Kate jej między wierszami proponowała. Odwróciła się nerwowo i opuściła to pomieszczenie, by powrócić przed oblicze mapy i makiety.
- Po przemyśleniach, myślę, że warto tutaj ściągnąć resztę obozowiczów. Ale po drodze przyda się przystanek po zasoby na tamtym ranczo, o ile w ogóle istnieją w tej zabunkrowanej piwnicy. Tutaj mamy blisko miasto, które z pewnością dostarczy nam wiele materiałów do utrzymania obozu... ale wciąż istotne jest jedzenie. Potrzebujemy go dużych ilości, DUŻYCH - wydała swój werdykt i gotowa była wrócić do samochodu, a następnie do obozu. Marzyła o ciepłym posiłku, być może czyichś ciepłych objęciach.
- Albo lepiej. Podzielić się na dwie grupy - pół na ranczo, pół na muzeum. Więcej w krótkim czasie zdziałamy, ale... trzeba ich przekonać do tego - zaprezentowała drugą propozycję, po czym położyła się na podłodze pod ścianą. - Chyba nie mam sił na jazdę powrotną - powiedziała znudzonym głosem, gdy Sara na dłużej złapała z nią kontakt wzrokowy.
W drodze powrotnej miała nadzieję na posiłek z puszek, które zgarnęła. No i okryć się kapotami czy kocami, które znajdowały się w samochodzie.
@Mistrz Gry Maggie
@Sara Williams
Wyprawa Zwiadowcza - Sara, Elizabeth

Wyt
0
Sil
1
Zmy
1
Cha
1
Zre
0
Int
0
Szc
0
Ruger GP100 (5 pocisków .357 magnum), Winchester 70 (10 pocisków .270), nóż myśliwski, plecak (20l), bandaż, latarka, dwie konserwy z mięsem, butelka z wodą (2l), paczka z prezerwatywami (4), piersiówka (pusta),
Draśnięcie_na_łydce
Przy sobie:
Ruger GP100 (5 pocisków .357 magnum), Winchester 70 (10 pocisków .270), nóż myśliwski, plecak (20l), bandaż, latarka, dwie konserwy z mięsem, butelka z wodą (2l), paczka z prezerwatywami (4), piersiówka (pusta),Draśnięcie_na_łydce
43
Muzeum miało jedną zasadniczą przewagę nad tamtym ranczo, tutaj trupów było zwyczajnie mniej i budynek wydawał się być jakby nieco bezpieczniejszy. Do tego okolica rodziła znacznie więcej potencjału niż tamten pseudo kurort wypoczynkowy. O tym, że może było tutaj coś pomocnego w ewentualnym szabru kopalni czy czegoś takiego nie wspominając... gdyby tylko to dobrze przeanalizować, po względnym wypoczęciu i lepszym świetle (preferowanie dziennym). To, że estetyka była taka a nie inna... grunt aby na łeb nie kapało i wiatr nie hulał!
- Szczerze? Nie sądzę aby dzielenie obozu na dwa było dobrym pomysłem, nie przy tak trefnych krótkofalówkach, które raczej zasięgu i tak ze sobą nie złapią. Już lepiej ściągnijmy ludzi tu i jutro poślijmy grupkę na ranczo, a drugą, o ile uda się takową sformować, do przeczesania okolicy i wyciśnięcia z niej wszystkiego co przydatne. Stąd wszędzie jest stosunkowo niedaleko - odparła, zgadzając się z Rudą we wszystkim, poza jedną kwestią którą poruszyła. - Alternatyw nie ma, więc wątpię aby ktokolwiek oponował - dodała i od razu przejęła od Elizabeth kluczyki od auta. Bądź co bądź rola pasażera, z wyłączonym radiem, była nużąca... a ktoś tutaj ewidentnie chciał zakłębczyć się pod kocykiem i pewnie uciąć komara.
Ich autko to nie motocykl, ale jak się nie ma co się lubi...
... to i tak prowadzi się odpowiedzialnie, żeby nie było.
- Przy okazji spróbuj ich tam na krótkofalówce wywołać, na wypadek gdyby zaczynali panikować lub znaleźli się już w trasie - zasugerowała, kierując się póki co w kierunku obozowiska na międzystanowej.
@Mistrz Gry Maggie @Elizabeth DeShawn
- Szczerze? Nie sądzę aby dzielenie obozu na dwa było dobrym pomysłem, nie przy tak trefnych krótkofalówkach, które raczej zasięgu i tak ze sobą nie złapią. Już lepiej ściągnijmy ludzi tu i jutro poślijmy grupkę na ranczo, a drugą, o ile uda się takową sformować, do przeczesania okolicy i wyciśnięcia z niej wszystkiego co przydatne. Stąd wszędzie jest stosunkowo niedaleko - odparła, zgadzając się z Rudą we wszystkim, poza jedną kwestią którą poruszyła. - Alternatyw nie ma, więc wątpię aby ktokolwiek oponował - dodała i od razu przejęła od Elizabeth kluczyki od auta. Bądź co bądź rola pasażera, z wyłączonym radiem, była nużąca... a ktoś tutaj ewidentnie chciał zakłębczyć się pod kocykiem i pewnie uciąć komara.
Ich autko to nie motocykl, ale jak się nie ma co się lubi...
... to i tak prowadzi się odpowiedzialnie, żeby nie było.
- Przy okazji spróbuj ich tam na krótkofalówce wywołać, na wypadek gdyby zaczynali panikować lub znaleźli się już w trasie - zasugerowała, kierując się póki co w kierunku obozowiska na międzystanowej.
@Mistrz Gry Maggie @Elizabeth DeShawn
Wyprawa Zwiadowcza - Sara, Elizabeth

Wyt
0
Sil
0
Zmy
0
Cha
0
Zre
0
Int
0
Szc
0
wszystko i nic
Pełnia zdrowia
Przy sobie:
wszystko i nicPełnia
zdrowia
44
Szybkie zwiedzenie muzeum z całą pewnością nie było złym wykorzystaniem czasu. Nawet jeśli głowa Elizabeth nie była wyposażona w pamięć fotograficzną, kilka ciekawych informacji udało jej się zakodować - chociażby co ciekawsze połączenia tuneli kopalnianych, które w najgorszym wypadku również mogłyby posłużyć za awaryjne schronienie. Pamiątki z tej wycieczki w postaci magnesów mogły dać chociaż złudne poczucie normalności, którego tak bardzo wielu osobom brakowało.
Minuty mijały, a niebo stawało się coraz ciemniejsze. Przeczesanie całego budynku było nie lada wyzwaniemn, przez co kobiety zapewne nieco straciły rachubę czasu.
Kroki skierowane do auta miały być oznaką czasu na powrót do obozowiska, pozostałych towarzyszy tej lichej wędrówki.
Sara już po włożeniu kluczyków do stacyjki, mogła wyczuć że coś jest nie tak. samochód wydał z siebie krótki charkot, jednak silnik absolutnie się nie odpalił. Na ponowne próby, już nawet warkot się nie pojawiał. Akumulator? Jakaś większa usterka? Trudno było powiedzieć, siedząc wygodnie we wnętrzu auta. Pewne było jedno - w dniu dzisiejszym nikt tym autem stąd nie odjedzie.
@Elizabeth DeShawn @Sara Williams
Minuty mijały, a niebo stawało się coraz ciemniejsze. Przeczesanie całego budynku było nie lada wyzwaniemn, przez co kobiety zapewne nieco straciły rachubę czasu.
Kroki skierowane do auta miały być oznaką czasu na powrót do obozowiska, pozostałych towarzyszy tej lichej wędrówki.
Sara już po włożeniu kluczyków do stacyjki, mogła wyczuć że coś jest nie tak. samochód wydał z siebie krótki charkot, jednak silnik absolutnie się nie odpalił. Na ponowne próby, już nawet warkot się nie pojawiał. Akumulator? Jakaś większa usterka? Trudno było powiedzieć, siedząc wygodnie we wnętrzu auta. Pewne było jedno - w dniu dzisiejszym nikt tym autem stąd nie odjedzie.
@Elizabeth DeShawn @Sara Williams
Wyprawa Zwiadowcza - Sara, Elizabeth

Wyt
0
Sil
0
Zmy
0
Cha
0
Zre
1
Int
3
Szc
1
- Pistolet SigSauer P320 9mm + dwa magazynki (17 i 6 nabojów)
- PDA z nawigacją
- Krótkofalówka ze słuchawką
- mała ładowarka izotopowa
- ładowarka do krótkofalówki
- powerbank solarny
- Nóż bojowy
- narzędzia z warsztatu do napraw samochodów
- pusty termos (0.5 RW)
- 5 pustych butelek na wodę (1.5 RW)
- mapa ośrodka RRR i mapa miasteczka i kopalni CC
- 0.5 RW (sok ananasowy), 0.5 RŻ (konserwa: kaczka w sosie żurawinowym)
- Kanister 30-litrowy z 30l paliwa + 2 puste kanistry metalowe 20l sztuka
- PDA z nawigacją
- Krótkofalówka ze słuchawką
- mała ładowarka izotopowa
- ładowarka do krótkofalówki
- powerbank solarny
- Nóż bojowy
- narzędzia z warsztatu do napraw samochodów
- pusty termos (0.5 RW)
- 5 pustych butelek na wodę (1.5 RW)
- mapa ośrodka RRR i mapa miasteczka i kopalni CC
- 0.5 RW (sok ananasowy), 0.5 RŻ (konserwa: kaczka w sosie żurawinowym)
- Kanister 30-litrowy z 30l paliwa + 2 puste kanistry metalowe 20l sztuka
Przeziębienie
Przy sobie:
- Pistolet SigSauer P320 9mm + dwa magazynki (17 i 6 nabojów)- PDA z nawigacją
- Krótkofalówka ze słuchawką
- mała ładowarka izotopowa
- ładowarka do krótkofalówki
- powerbank solarny
- Nóż bojowy
- narzędzia z warsztatu do napraw samochodów
- pusty termos (0.5 RW)
- 5 pustych butelek na wodę (1.5 RW)
- mapa ośrodka RRR i mapa miasteczka i kopalni CC
- 0.5 RW (sok ananasowy), 0.5 RŻ (konserwa: kaczka w sosie żurawinowym)
- Kanister 30-litrowy z 30l paliwa + 2 puste kanistry metalowe 20l sztuka
Przeziębienie
45
Do Eli nie przemawiał argument o zasięgu krótkofalówek, bo nie wydawały się jej istotne przy kilkunastoosobowych grupach. Połowę ludzi i tak kojarzyła tylko z widzenia, mimo, że z większością spędziła kilka ostatnich miesięcy. Dłużej jednak, w czasach wędrówki z Florydy, prowadziła tryb samotnego podróżnika, zakładającego tymczasowe sojusze z napotkanymi osobami, dlatego też miała tu, w obozie, tendencję do zawierania znaczących do przetrwania znajomości... chociaż ostatnio to się trochę zmieniało. Z jednym się jednak zgadzały - potrzebą wypraw, poszukiwań. A w nich i tak, czego przykładem są one same, krótkofalówki i tak psu na budę się zdadzą. Tylko trzaski i szmery.
Patrzyła zatem z niesmakiem na oddalany przez Sarę plan bezwzględnego podziału na dwa obozy. Ale w gruncie rzeczy i tak zamierzała dalej wyruszać w teren w kolejnych dniach, więc czy ma wracać do jedynego czy jednego z dwóch obozów - było jej bez różnicy,
- No dobra, zobaczymy, co na to reszta - odparła i ruszyła w stronę samochodu.
Usadowiła się wygodnie na pozycji pasażera, sięgała już po krótkofalówkę, by nadawać swoje unikatowe audycje, gdy to samochód zaczął odmawiać posłuszeństwa. A taki sprawny był, od strzała palił i nie pękał w terenie.
- Jasna cholera. Nie kręć! - skomentowała i gwałtownie odpięła pasy, otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Rządziła się, bo wiedziała o samochodach m. in. tyle, że słaby akumulator można tylko całkowicie rozładować marnymi próbami zapalenia silnika. - Maska. Sprawdzę akumulator - poinstruowała Sarę.
Pod maską spodziewała się zlokalizować wspomniane źródło prądu, sprawdzić klemy oraz wychodzące przewody. Szukała tez śladów futra. Liczyła, że może jakieś zwierze się zadomowiło i pogryzło kable, albo klemy się obluzowały na dziurach i nie ładowały akumulatora, gdy jechały tutaj od Rancza. Bo na te problemy jeszcze może była coś w stanie zdziałać, lecz na padnięty akumulator nie miała pomysłu - tylko źródło prądu ją ratowałoby, a na takie się nie natknęły. Rozważałaby tez odpalenie na popych gdyby nie fakt, że ten dwutonowy potwór stał na równym terenie, pełnym śmieci, wobec czego tarcie i siła bezwładności przewyższały znacząco siłę ich ramion. No chyba, że tuż obok było jakieś zbocze i na drodze nie stał im żaden krawężnik, pniak ani inna nierówność?
Nie no jasne, że nie.
- Kurwa, chyba padł. - wysapała i rozłożyła bezradnie ręce. - Tam w środku były śpiwory. W samochodzie są koce. Chyba wolę zostać niż iść kilkanaście dobrych kilometrów, do rana przecież do nich nie dojdziemy, o ile wcześniej nie padniemy. Chuj by to... - analizowała. Wiedziała, że dość dystansu przejechały, że nie ma szans na powrót na piechotę. A o wyruszeniu konwoju nie wiedziały przecież, ani nawet taki plan nie wybrzmiał między obozowiczami. Wręcz przeciwnie - znajdowali kolejnych ocalałych - pewien facet młodego i starego, Violet wróciła... obóz sprzyjał powrotom, to Elizabeth czuła, ale nie z aż tak daleka!
Zerknęła jeszcze raz pod maskę.
@Sara Williams
Patrzyła zatem z niesmakiem na oddalany przez Sarę plan bezwzględnego podziału na dwa obozy. Ale w gruncie rzeczy i tak zamierzała dalej wyruszać w teren w kolejnych dniach, więc czy ma wracać do jedynego czy jednego z dwóch obozów - było jej bez różnicy,
- No dobra, zobaczymy, co na to reszta - odparła i ruszyła w stronę samochodu.
Usadowiła się wygodnie na pozycji pasażera, sięgała już po krótkofalówkę, by nadawać swoje unikatowe audycje, gdy to samochód zaczął odmawiać posłuszeństwa. A taki sprawny był, od strzała palił i nie pękał w terenie.
- Jasna cholera. Nie kręć! - skomentowała i gwałtownie odpięła pasy, otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Rządziła się, bo wiedziała o samochodach m. in. tyle, że słaby akumulator można tylko całkowicie rozładować marnymi próbami zapalenia silnika. - Maska. Sprawdzę akumulator - poinstruowała Sarę.
Pod maską spodziewała się zlokalizować wspomniane źródło prądu, sprawdzić klemy oraz wychodzące przewody. Szukała tez śladów futra. Liczyła, że może jakieś zwierze się zadomowiło i pogryzło kable, albo klemy się obluzowały na dziurach i nie ładowały akumulatora, gdy jechały tutaj od Rancza. Bo na te problemy jeszcze może była coś w stanie zdziałać, lecz na padnięty akumulator nie miała pomysłu - tylko źródło prądu ją ratowałoby, a na takie się nie natknęły. Rozważałaby tez odpalenie na popych gdyby nie fakt, że ten dwutonowy potwór stał na równym terenie, pełnym śmieci, wobec czego tarcie i siła bezwładności przewyższały znacząco siłę ich ramion. No chyba, że tuż obok było jakieś zbocze i na drodze nie stał im żaden krawężnik, pniak ani inna nierówność?
Nie no jasne, że nie.
- Kurwa, chyba padł. - wysapała i rozłożyła bezradnie ręce. - Tam w środku były śpiwory. W samochodzie są koce. Chyba wolę zostać niż iść kilkanaście dobrych kilometrów, do rana przecież do nich nie dojdziemy, o ile wcześniej nie padniemy. Chuj by to... - analizowała. Wiedziała, że dość dystansu przejechały, że nie ma szans na powrót na piechotę. A o wyruszeniu konwoju nie wiedziały przecież, ani nawet taki plan nie wybrzmiał między obozowiczami. Wręcz przeciwnie - znajdowali kolejnych ocalałych - pewien facet młodego i starego, Violet wróciła... obóz sprzyjał powrotom, to Elizabeth czuła, ale nie z aż tak daleka!
Zerknęła jeszcze raz pod maskę.
@Sara Williams
Czy znajdę usterkę?
Rzut na inteligencję (3)
4
[4]+3 = 7
Udało się i... (dodatkowa korzyść)Wyprawa Zwiadowcza - Sara, Elizabeth

Wyt
0
Sil
0
Zmy
0
Cha
0
Zre
0
Int
0
Szc
0
wszystko i nic
Pełnia zdrowia
Przy sobie:
wszystko i nicPełnia
zdrowia
46
Samochód całkowicie odmówił posłuszeństwa.
Na szczęście, Elizabeth była całkiem niezła w te klocki. Po otworzeniu maski nie była w stanie zbyt wiele dostrzec, przez ciemnicę panującą wokół, jednak na pobieżny rzut oka nic nie wyglądało na uszkodzone, przegryzione czy przerwane. Silnik i oleje również wyglądały w porządku. Była więc nadzieja, że to tylko rozładowany akumulator.
Pewne było jednak, że w tych warunkach nie uda się znaleźć odpowiedniego miejsca, by go podładować. W końcu w okolicy nie można było dostrzec żadnego innego pojazdu.
Sara mogła się jedynie przyglądać poczynaniom swojej towarzyszki i słuchać jej poleceń w tych okolicznościach.
Mimo wstępnych niechęci, nasza parka noc musiała spędzić w muzeum. Pojazd był przygotowany na taką ewentualność. Śpiwory, mały zapas jedzenia bez problemy powinny wystarczyć do następnego dnia. I to właśnie podczas niego, miał nadejść upragniony cud, który miał uratować zadki naszych bohaterek...
Na szczęście, Elizabeth była całkiem niezła w te klocki. Po otworzeniu maski nie była w stanie zbyt wiele dostrzec, przez ciemnicę panującą wokół, jednak na pobieżny rzut oka nic nie wyglądało na uszkodzone, przegryzione czy przerwane. Silnik i oleje również wyglądały w porządku. Była więc nadzieja, że to tylko rozładowany akumulator.
Pewne było jednak, że w tych warunkach nie uda się znaleźć odpowiedniego miejsca, by go podładować. W końcu w okolicy nie można było dostrzec żadnego innego pojazdu.
Sara mogła się jedynie przyglądać poczynaniom swojej towarzyszki i słuchać jej poleceń w tych okolicznościach.
Mimo wstępnych niechęci, nasza parka noc musiała spędzić w muzeum. Pojazd był przygotowany na taką ewentualność. Śpiwory, mały zapas jedzenia bez problemy powinny wystarczyć do następnego dnia. I to właśnie podczas niego, miał nadejść upragniony cud, który miał uratować zadki naszych bohaterek...
Informacja od Mistrza Gry
Zamykam rozgrywkę ze względu na koniec epizodu! Macie możliwość poprowadzenia z tej nocy @Elizabeth DeShawn @Sara Williams