26 maja, wczesny wieczór - Workout

Kate Lawson

Wyt

Sil

Zmy

Cha

Zre

Int

Szc

Przy sobie:

1
[strój]

Dzień zleciał wszystkim na przeróżnych zajęciach związanych z obozem, zabezpieczeniami, poszukiwaniami żywności i innymi, mniej lub bardziej potrzebnymi rzeczami. Kate jak zwykle była wszędzie i wszystkim, od tragarza, przez poszukiwacza, na psychologu kończąc. To ostatnie było dość niekonwencjonalne, ale jej optymizm i dobry humor pomagał wielu, a pozostałych irytował lub machali na to ręką. Nie broniła nikomu przecież być smutasem kutasem, ale nie miała nigdy nikomu za złe jeśli nie był zainteresowany rozmową. Ale po całym dniu czuła, że czegoś jej brakowało. Miała wrażenie że wciąż ma w sobie sporo niespożytej energii, którą mogłaby jakoś kreatywnie rozładować. A ponieważ Lucy była w śpiączce, a Ruda wywłoka zaginęła, przysiadła na moment aby zastanowić się komu podpaść. Nathan wciąż coś grzebał, Malcolm i Gaby chyba cimcirimci po kątach, a reszta...trudno powiedzieć. Wtedy w jej głowie zapaliła się lampka. Pomyślała o kimś, kto wisiał jej patrol od dawna, a jej ojciec skutecznie temu przeszkodził.

Latała po obozie w poszukiwaniu córki generała, a kiedy ją namierzyła jak truptała gdzieś sama, rozpędziła się w jej stronę i skoczyła na nią, zawijając wokół niej ramiona i nogi. Na szczęście były na trawie, a Kate wzięła pod uwagę fakt, że wywali ją na ziemię, dlatego tak zawinęła się wykorzystując pęd i masę ciała, aby to ona wylądowała na plecach, chroniąc Vi przed niespodziewanym upadkiem. Lądując roześmiała się, będąc przekonana, że będzie to dobry żart.

- If I had a wedding, I would choose Violet. (OOC: gra słów, po polsku nie ma sensu xD)

Mocno ścisnęła ją wtulając się bardziej. Od pierwszego spotkania Vi wpadła jej w oko, w sensie, że była interesująca, chociaż nie wiedziała na jaki sposób. Potem były pożary, poszukiwania i ucieczka, nie miały kiedy nadrobić zaległości, więc teraz była na to pora.

@Violet Tate

26 maja, wczesny wieczór - Workout

Awatar użytkownika

Violet Tate

@spirit6264 | 166 postów

Wyt

1

Sil

2

Zmy

0

Cha

1

Zre

0

Int

0

Szc

0

Nóż M48 Cyclone, krótkofalówka, plecak (20l), latarka, kompas, mapa stanu Kolorado, papierośnica z papierosami (11 sztuk) oraz zapalniczka, M4A1 (60 naboi w dwóch magazynkach), saperka, suszone owoce, woda, bandaż
Poparzenia_(poprawa)

Przy sobie:

Nóż M48 Cyclone, krótkofalówka, plecak (20l), latarka, kompas, mapa stanu Kolorado, papierośnica z papierosami (11 sztuk) oraz zapalniczka, M4A1 (60 naboi w dwóch magazynkach), saperka, suszone owoce, woda, bandaż
Poparzenia_(poprawa)
2
Violet na pewno była nie w sosie, w końcu raptem wczoraj dowiedziała się o śmierci własnej matki... w BARDZO skurwysyńskich okolicznościach i jeszcze tego samego dnia wypiął się na nią jej własny ojciec i poszedł... wpizdu, jak to sama lubi określać. Tu oczywiście sama dopowiedziała resztę i połączyła te kropeczki z ostatecznym zbędnym trudem, konkretnie podróżą z południa USA do Kolorado, który parę osób przypłaciło życiem. A to wszystko po to, aby znaleźć się w punkcie wyjścia, brawo młoda Tate!
Tylko jakoś trzeba było żyć, ot choćby dla ciągłego dokarmiania instynktu przetrwania, to i jakoś próbowała młódka przeć naprzód. Zdrowotnie czuła się dużo lepiej niż wcześniej, więc o porze o której większość normalnych osób spała (nawet na standard zombie apokalipsy), Vi postanowiła zrobić to samo co zwykle... czyli poranną zaprawę. Wypadało trzymać formę, bo nigdy nie wiadomo kiedy ta dodatkowa minuta życia, za sprawą wyrobionego ciała, nie pomoże w ukatrupieniu osoby zadającej śmiertelną ranę. W końcu jak zdychać to ciągnąc jak największą liczbę skurwysynów za sobą do Valhalli! Nie mówiąc już o tym, że im bardziej człowiek zalatany i zapracowany, tym miał mniej czasu na rozmyślanie... a zakwasy był akurat tą przyjemniejszą formą bólu niż pochylanie się nad własną psychiką.
Gorzej gdy ktoś tę czynność zakłócał i Tate odruchowo aż lekko podskoczyła i o ile owijająca się wokół niej osóbka faktycznie wylądowała na plecach i robiła za poduszeczkę amortyzującą, tak sama tego lądowania miękkiego nie miała. Ba! Jeśli nie odłączyła się wtedy, to została raz jeszcze przeturlana... choć nadal znajdowałaby się w punkcie wyjścia (własnymi plecami na ziemi i z Vi nad sobą).
- Kate... - mruknęła pod nosem, już nie córka generała, a po prostu jakaś tam Tate, zabierając dłoń z rękojeści noża, po który już chciała sięgnąć. - Violence solves everything - dodała po chwili, bo w końcu przemoc (po angielsku ładniej to brzmi) brzmiała bardzo podobnie co jej własne imię.
- Ale wiesz że nie jest na tyle zimno abym potrzebowała sweterka...? - spytała jak gdyby nigdy nic; ani nikogo nie straciła, a Breckenridge stało sobie w najlepsze, z kolei pożar? Co najwyżej wieczorne ognisko miało wczoraj miejsce...
... dobra mina do złej gry, czy jakoś tak.

@Kate Lawson

26 maja, wczesny wieczór - Workout

Kate Lawson

Wyt

Sil

Zmy

Cha

Zre

Int

Szc

Przy sobie:

3
Z Violet na sobie, Kate poczuła się dobrze. Już nawet nie chodziło o jej brudne myśli, ale po prostu to połączenie delikatności jak Kate i przemocy jak Lilith, lubiło bliskość innego, przyjaznego jej człowieka. Nie ważne czy to Lucy, Nathan, Elizabeth czy Violet, po prostu lubiła być wolna duchem. Z jednej strony być niczym dziecko, z drugiej niczym maszyna do zabijania, a z trzeciej...cóż...kto podrywa własnego brata? Kate była bardzo liberalna i co do tego nie było wątpliwości, ale też potrafiła się przywiązywać bardziej do pewnych ludzi.

- W Brecken nam nie wyszło ostatnio, więc pomyślałam, że pora nadrobić zaległości. - podrzuciła brwiami i uśmiechnęła się zadziornie, kładąc dłonie na jej biodrach.

- Może poćwiczymy razem? Wiem że to lubisz, a mi też by się przydało trochę gimnastyki, bo w kółko tylko chodzimy i chodzimy. A przecież możemy z naszymi ciałami zrobić takie fajne figury. - zachichotała zupełnie nie widząc w niej żadnej szychy czy kogoś z "wyższych sfer". Była jej koleżanką i tak jak Jacoba nigdy nie traktowała poważnie, tak i Vi była dla niej kimś kogo po prostu lubiła mieć przy sobie, jak Nathan, Elizabeth, Lucy, Olivia...ktoś jeszcze?

@Violet Tate

26 maja, wczesny wieczór - Workout

Awatar użytkownika

Violet Tate

@spirit6264 | 166 postów

Wyt

1

Sil

2

Zmy

0

Cha

1

Zre

0

Int

0

Szc

0

Nóż M48 Cyclone, krótkofalówka, plecak (20l), latarka, kompas, mapa stanu Kolorado, papierośnica z papierosami (11 sztuk) oraz zapalniczka, M4A1 (60 naboi w dwóch magazynkach), saperka, suszone owoce, woda, bandaż
Poparzenia_(poprawa)

Przy sobie:

Nóż M48 Cyclone, krótkofalówka, plecak (20l), latarka, kompas, mapa stanu Kolorado, papierośnica z papierosami (11 sztuk) oraz zapalniczka, M4A1 (60 naboi w dwóch magazynkach), saperka, suszone owoce, woda, bandaż
Poparzenia_(poprawa)
4
Vi nie uważała się za kogoś z wyższych sfer z bardzo prostego powodu... zwyczajnie nie miała życiowego doświadczenia, ot co. Miała raptem osiemnaście lat na karku, przez co mogła zapisać się do klubu Wuja Sama i zabijać innych w imię interes... wyższego dobra (ale ani się waż wypić piwka!), ale tak naprawdę w dupie była, gówno widziała i jak coś wiedziała to głównie na bazie teorii i ewentualnie podstaw ćwiczonych w sterylnych wręcz warunkach. A to, że była córką generała... jakie to miało znaczenie, zwłaszcza teraz? Jedna kula, jedno dziabnięcie; zdechnie jak menel spod monopolowego albo przeciętny szaraczek biurowy.
- Ahaaaaaa, i dlatego uznałaś tę chwilę za odpowiednią... - powiedziała i jednocześnie przesadnie przeciągała sylaby, po czym dała popłynąć Lawson z jej dalszymi pomysłami, by obmyślić planik jak by tu zmienić własne położenie...
... dlatego przekręciła się pod koniec jej wypowiedzi, tak by leżeć nad Kate.
- Wiele rzeczy w Brecken nie wyszło, w tym walka wręcz oraz z... - pociągnęła pewną myśl i zaraz wbiła nóż nieopodal główki szalonej blondyneczki. - ... bronią do walki w zwarciu. Z oczywistych względów palna odpada, a zamiennika w postaci gumowych kul, albo lepiej paintballa lub asg, to nie mamy - dodała z cwanym uśmieszkiem.
- No i to pierwsze od razu pokrywa aspekt gimnastyczny, szczególnie jeśli masz co nieco wspólnego z akrobatyką... bo mi akurat było po drodze z nieco innym podejściem do... khem... wrażliwego dotyku - dopowiedziała jeszcze i puściła jej oczko; ze swojej perspektywy będąc święcie przekonaną, że bez żadnego przesadnego podtekstu.

@Kate Lawson

26 maja, wczesny wieczór - Workout

Kate Lawson

Wyt

Sil

Zmy

Cha

Zre

Int

Szc

Przy sobie:

5
Nie sprzeciwiała się temu, aby Violet wywróciła ją w sposób jaki zamyśliła. Dość powiedzieć że znacznej większości obozowi po prostu ufała, ale no cóż...nie trudno było zgadnąć, że Kate od dawna na nią spoglądała. A zresztą, Kate spoglądała na większość przystojnego mięska i nawet się z tym nie kryła, często nawet zaczepiając innych, chociażby tak jak teraz Violet.

- A będziesz miała lepszą? - zapytała o chwilę, która byłaby na to dobra. Nie wystraszyła się nawet wbitego noża tuż obok jej głowy, chociaż lekko obróciła ją i spojrzała na nią bardziej podekscytowana.

- Może poszukamy kiedyś ASG. Nie jest to raczej coś pożądanego do przetrwania, ale do ćwiczeń...hmm. A wrażliwy dotyk...podoba mi się to sformułowanie... - wjechała swoimi chłodnymi dłońmi pod jej koszulkę po bokach w pasie. Była ciekawa jak zareaguje, bo zwykle to miejsce było dość dobrze unerwione. Była jednak delikatna, tak jak sobie tego zleceniodawczyni zażyczyła.

- Nie mam nic przeciwko ćwiczeniom...różnego rodzaju. - dodała z uniesionymi kącikami ust, wpatrzona w jej oczy.

@Violet Tate

26 maja, wczesny wieczór - Workout

Awatar użytkownika

Violet Tate

@spirit6264 | 166 postów

Wyt

1

Sil

2

Zmy

0

Cha

1

Zre

0

Int

0

Szc

0

Nóż M48 Cyclone, krótkofalówka, plecak (20l), latarka, kompas, mapa stanu Kolorado, papierośnica z papierosami (11 sztuk) oraz zapalniczka, M4A1 (60 naboi w dwóch magazynkach), saperka, suszone owoce, woda, bandaż
Poparzenia_(poprawa)

Przy sobie:

Nóż M48 Cyclone, krótkofalówka, plecak (20l), latarka, kompas, mapa stanu Kolorado, papierośnica z papierosami (11 sztuk) oraz zapalniczka, M4A1 (60 naboi w dwóch magazynkach), saperka, suszone owoce, woda, bandaż
Poparzenia_(poprawa)
6
Vi wcale nie musiała wysilać się ze sformułowaniem jakże artystycznej odpowiedzi na zadane pytanie...
- Przybijając gwoźdźmi do ściany paru skurwysynów i robiąc im ładne nacięcie na brzuchu, co by flaczki z każdą mijającą minutą opadały coraz bardziej na ziemię... to byłaby zdecydowanie jedna z tych chwil, w których miałabym nastrój na praktycznie wszystko - cóż mogła rzec, nastrój miała jaki miała, a przemoc była tym co najlepiej rozładowywało napięcie. A że tego się już nawarstwiło, to i kreatywność rosła; jak i ochota by parę "znajomych" twarzy naprawdę odjebać w jak najboleśniejszy dla nich sposób.
Prawdę powiedziawszy móżdżek Violet złapał w tej chwili error, gdy tylko poczuła jak cudze dłonie wślizgują się pod jej koszulkę. Jak zwykle coś z TEJ sfery nie było jej w głowie, za wyjątkiem paru ciekawskich epizodów i konieczności usunięcia później tego z historii przeglądarki, tak przełożenie tego ze świata wirtualnego na realny... wystarczyło spojrzeć, jak kilkukrotnie zamrugała, nie wiedząc nawet jak powinna się wyrazić.
- Nie ma to za wiele wspólnego, o ile w ogóle cokolwiek, z poranną zaprawą... - odparła i chrząknęła. - I tak w ogóle to co ty wyprawiasz... hmm? - spytała w końcu, bo jakoś nie przypomina sobie, aby Kate podrywała... albo wpierw się schlała i dopiero potem tuliła do niej lub kogokolwiek innego (bo nie było okazji ani towaru aby się nawalić w trzy dupy). - To nie są zajęcia z rozbrajania min przeciwpiechotnych - zwróciła uwagę na ten BARDZO istotny fakt...
... choć nadal była tą górującą nad Lawson i (oby) subtelnie nawet zjechała na krótki moment wzrokiem w dół, aby uchwycić jej sylwetkę. W końcu dzięki temu miała też wgląd w to co ona tam wyprawiała z jej ciuchami (a raczej pod nimi?), a o mienie (prawie) wojskowe trzeba było dbać i te sprawy...

@Kate Lawson

26 maja, wczesny wieczór - Workout

Kate Lawson

Wyt

Sil

Zmy

Cha

Zre

Int

Szc

Przy sobie:

7
Uczucie miękkiego ciałka w dłoniach Kate było miłe, ale im dłużej wsłuchiwała się w słowa Violet, tym coraz mniej pragnęła tego co miała na myśli.

- Ja wiem że jestem trochę nienormalna i pokrecona, ale...Może chcesz o tym pogadać? Jakby nie było mam na to papiery. - powiedziała ze szczerością i pewną dozą empatii.

Kate była świadoma swojej specyficzności na tle reszty grupy, ale cholera, nawet ona nie miewała takich myśli o torturowaniu ludzi w ten sposób. A Lilith może była krwiożercza, ale zabijała szybko i bez oglądania jak czyjeś flaki wypływają na wierzch. Jej koleżanka miała problem i chciała pomóc...ale kto by chciał pomocy od psychiatry która sama ześwirowała.

- To niezdrowe, wiesz? Szkodzi urodzie. - lekko i miło się uśmiechnęła, już w międzyczasie zabierając dłonie z jej ciała.

@Violet Tate

26 maja, wczesny wieczór - Workout

Awatar użytkownika

Violet Tate

@spirit6264 | 166 postów

Wyt

1

Sil

2

Zmy

0

Cha

1

Zre

0

Int

0

Szc

0

Nóż M48 Cyclone, krótkofalówka, plecak (20l), latarka, kompas, mapa stanu Kolorado, papierośnica z papierosami (11 sztuk) oraz zapalniczka, M4A1 (60 naboi w dwóch magazynkach), saperka, suszone owoce, woda, bandaż
Poparzenia_(poprawa)

Przy sobie:

Nóż M48 Cyclone, krótkofalówka, plecak (20l), latarka, kompas, mapa stanu Kolorado, papierośnica z papierosami (11 sztuk) oraz zapalniczka, M4A1 (60 naboi w dwóch magazynkach), saperka, suszone owoce, woda, bandaż
Poparzenia_(poprawa)
8
Czy Violet była pierdolnięta? Być może... wtedy przynajmniej tę cechę rodzinną miałaby wspólną z Jacobem i, a może raczej przede wszystkim, Cassandrą. Ale tak to już bywało, gdy nie dawało się upustu emocjom i nie miało zielonego pojęcia, jak z nimi poradzić. W końcu w miarę świeżej osiemnastki nigdy nie uczono, jak radzić sobie z syfem sprzed ostatnich tygodni zwłaszcza...
Nim cokolwiek powiedziała, Vi wpierw podźwignęła się znad Kate i usiadła tyłkiem na trawie, złączyła kolana przed sobą i ułożyła na nich swoje dłonie. To dało jej też chwilę aby jakoś dobrać słowa do tego, co w tej chwili odczuwała.
- Nie sądzę aby w obecnej rzeczywistości papiery miały większą wartość, tak jak dawne autorytety, prawo i na cokolwiek powoływano się przed upadkiem naszej cywilizacji - rzuciła pod nosem sarkastycznie, nawet na chwilę uśmiechnęła się, jednak zaraz od razu posmutniała i wbiła wzrok w glebę, opierając przy tym czoło o własne ręce.
- Niezdrowe i szkodliwe... powiem ci, co szkodzi zdrowiu i urodzie, widok rżniętej przez bandę skurwysynów przyjaciółki i brak jakiejkolwiek możliwości, by to przerwać, ze świadomością że jest się następną w kolejce - co akurat Kate powinna kojarzyć, bo była jedną z dwóch osób, które konwojowały Vi do Breckenridge. - Dodałabym jeszcze inne określenie, frustrujące, gdy Culver wciął mi się w chwili, gdzie miałam część tych gnojków na celowniku... i prawdę mówiąc wątpię aby jeszcze żył, zważywszy na metodologię działania tamtejszej grupy - dorzuciła i tutaj mieszały się dwa odczucia, z jednej stronu wspomniana frustracja, z drugiej zwyczajne poczucie winy, bo to kolejne nazwisko, które niejako ma na sumieniu; gdzie listę otwierali ci z którymi przybyła tutaj z południa i gryzą piach.
- Usłyszenie, jak to własna matka została zamordowana, a potem staruszek się na ciebie wypina i idzie wpizdu... nie są to najmilsze doznania, zwłaszcza postępujące po sobie w przeciągu kilkunastu minut - wyrzuciła z siebie kolejną rzecz, która ją po prostu kłuła. I pewnie, na co dzień zgrywała twardą i obojętną, bo po prostu to w sobie kisi i stara się skupiać na teraźniejszości, odkładając tę konfrontację z własnymi odczuciami na jak najpóźniej. - Niby nie byłam z nimi blisko, niezbyt się dogadywaliśmy, wcześniej i po wybuchu pandemii, ale... - tutaj zrobiła pauzę i zacisnęła mocno pięści. - Mimo wszystko byli moimi rodzicami - dodała i położyła zaskakująco mocny nacisk na czas przeszły, do tego dopiero teraz uniosła wyżej łepek.
- Więc wybacz ale nie będę emanowała radością i słała uśmiechów dookoła. Na liście zdań do realizacji, za wyjątkiem oczywistego przetrwania, mam tylko elementarną sprawiedliwość - a jak już wcześniej zdążyła wspomnieć, ta była daleka od szybkiej i czystej... w końcu karma to suka; za to zawsze daje i zabiera tyle aby wyszło na 0.

@Kate Lawson

26 maja, wczesny wieczór - Workout

Kate Lawson

Wyt

Sil

Zmy

Cha

Zre

Int

Szc

Przy sobie:

9
Kate baardzo rzadko miewała bardzo poważne momenty i ten do nich nie należał. Owszem potrafiła wczuć się w sytuację Violet, przecież to przez pół życia robiła, wczuwała się w sytuację swoich pacjentów. Nie wyzbyła się swojego dobrego wiecznie samopoczucia, ale potrafiła okazać sobą, że przejmuje się tym co Vi jej tutaj wyznaje. I miała rację w wielu aspektach, nie zamierzała nawet jej ganić za to jakie emocje nią targają.

- Rozumiem cię całkowicie, też bym chciała odstrzelić każdego, kto zrobiłby coś takiego mojej rodzinie, czyli wam. - Kate nie ukrywała tego. Bo chociaż było to wyznanie godne dziecka, to Kate i Lilith - chociaż tak różne - obie zżyły się z tą grupą i każdego jej członka traktowała jak rodzinę.

- A rodzice to wciąż rodzice, jacy by nie byli. Możemy ich nienawidzić, ale w głębi, podświadomie, zawsze czujemy się z nimi zżyci. A to co spotkało ciebie...kibel. Naprawdę ci współczuję. Stracić rodzica to jedno, ale to, że drugi odchodzi zostawiając cię samą...to zmienia człowieka. Ale hej, masz mnie...nas. Może nie każdy tutaj jest otwartą księgą, ale myślę, że większość tej grupy jest dla siebie jak rodzina. A na pewno parę osób.

Nie dziwiła się jej, że emanowała skumulowaną złością wewnątrz i próbą jej sprawiedliwego ujścia, czyli karania tych którzy na to zasłużyli. Kate była dla każdego tutaj nieznaną, nikt tak naprawdę nie wiedział jak zareaguje na dane sytuacje. Czy wtedy za sterami siedzi empatyczna Kate, czy krwiożercza Lilith, która nie wybacza zbrodni. Niemniej te dwie osobowości pragnęły jednego - rodziny. Miała co prawda Nathana, ale ci wszyscy ludzie byli jedynym co trzymało ją w zdrowej równowadze, dlatego właśnie chociaż bywała bardzo uzewnętrzniona i wprost mówiła co myśli i czuje - co niejednokrotnie zrażało innych do jej osoby - to nikt nie mógł zarzucić jej samolubstwa. I tym razem było tak samo.

- Obiecuję ci, że jak będziesz chciała wymierzyć sprawiedliwość, to jesteśmy z tobą, tylko powiedz słowo. - uśmiechnęła się lekko aby ją jakoś pocieszyć, a przez "my", wiadomo co miała na myśli. Kate użyłaby broni w ostateczności, ale czasami wystarczyła drobna ingerencja Lilith, aby i to się zmieniło. Nie była skłonna wtedy co prawda do ludobójstwa, ale wystarczyło, aby umysł Kate dostrzegł potrzebę wymierzenia sprawiedliwości za krzywdy.

- I dopóki będę obok, zawsze pomogę ci w czym tylko będę mogła. Wiem że kiepska ze mnie doktor w tych czasach, ale hej, to jak jazda na rowerze, prawda? Może nie jesteśmy krew z krwi, ale rodzina to nie tylko krew, to ludzie którym na tobie zależy i to, na których tobie zależy. Powinnyśmy znaleźć jakąś butelkę do opróżnienia następnym razem. - puściła oczko, siedząc obok niej. Miała na myśli po prostu nawalenie się jak szpadel, ale różnie można było interpretować to oczko. Nie mniej siedząc obok niej, po prostu lekko przytulała się do niej bokiem i objęła ją ręką, bez żadnych podtekstów, chciała jej być w tym momencie wsparciem, przyjaciółką. Straciła rodziców i Kate doskonale rozumiała tę stratę, przecież sama zadźgała swoją matkę. Przeżywała to zupełnie inaczej i przepłaciła to rozdwojeniem osobowości, ale żyła dalej, znalazła inny sens w życiu, był Nathan i ta grupa przypadkowych ludzi. Gdyby nie to, Lilith przejęłaby kontrolę całkowicie i nikt nie byłby bezpieczny w jej otoczeniu.

@Violet Tate

26 maja, wczesny wieczór - Workout

Awatar użytkownika

Violet Tate

@spirit6264 | 166 postów

Wyt

1

Sil

2

Zmy

0

Cha

1

Zre

0

Int

0

Szc

0

Nóż M48 Cyclone, krótkofalówka, plecak (20l), latarka, kompas, mapa stanu Kolorado, papierośnica z papierosami (11 sztuk) oraz zapalniczka, M4A1 (58 naboi, jeden pusty magazynek; broń technicznie niesprawna - rozwalona lufa), saperka, suszone owoce oraz termos
Poparzenia_(poprawa) Obryzgana_wnętrznościami

Przy sobie:

Nóż M48 Cyclone, krótkofalówka, plecak (20l), latarka, kompas, mapa stanu Kolorado, papierośnica z papierosami (11 sztuk) oraz zapalniczka, M4A1 (58 naboi, jeden pusty magazynek; broń technicznie niesprawna - rozwalona lufa), saperka, suszone owoce oraz termos
Poparzenia_(poprawa)
Obryzgana_wnętrznościami
10
Poparzenia_(poprawa) Obryzgana_wnętrznościami
Nóż M48 Cyclone, krótkofalówka, plecak (20l), latarka, kompas, mapa stanu Kolorado, papierośnica z papierosami (11 sztuk) oraz zapalniczka, M4A1 (58 naboi, jeden pusty magazynek; broń technicznie niesprawna - rozwalona lufa), saperka, suszone owoce oraz termos
- Wiesz co mnie jeszcze boli? - rzuciła pytaniem i spojrzała się gdzieś w dal, po czym wzięła parę głębszych oddechów. - Gdyby w przeciągu... nie wiem, dnia? Dwóch? Tygodnia? Staruszek nagle się pokazał, prawiąc te swoje morały i chcąc wrócić, bo coś by w terenie zawiodło... nie wiem czy wpierw przywaliłabym mu kolbą w brzuch lub od razu posłała serię w ten pusty łeb - powiedziała w końcu i zacisnęła pięść, w gruncie rzeczy nie mając nawet pewności czy to była obietnica lub zwyczajny mechanizm obronny by sobie z porzuceniem poradzić; w końcu demonizacja to prosta sprawa i ułatwiała dalsze egzystowanie, zwłaszcza jeśli nie napotkać przyczyny gniewu do końca życia.
- To nie takie proste, w końcu jestem tutaj, kawał drogi od Denver i tym bardziej Breckenridge. Oni z kolei... są poza zasięgiem, tak sądzę, zwłaszcza dzięki szalejącemu ogniowi. I pewnie, korci mnie mocno zrobić w tył na lewo i spróbować ich sprać, lub to co z nich mogło tam teraz zostać, tylko... - wyrzuciła z siebie drugą rzecz, głupią jeśli powtarzać to w myślach i jeszcze durniejszą po wypowiedzeniu na głos. - Szanse powodzenia są mierne, a nawet jeśli to dalszego przetrwania w jałowej sekcji Kolorado, pod względem zapasów, to nie widzę... - zabrała się za logiczny wywód, który zaraz przerwała, bo tak naprawdę tylko baran by tego nie dostrzegł, więc trochę języka szkoda. - Albo przy okazji, albo wcale... - bo co jak co ale ich droga wiodła na południe, w kierunku Colorado Springs lub innej pobocznej mieściny; na północy nie mieli już czego szukać. To zapewne jedna z tych rzeczy, pragnienie zemsty, które pozostanie zwyczajnie niezaspokojone do końca życia (a tego specjalnie długiego już Vi nie zakładała, zważywszy na realia...).
- Jeśli uważasz siebie za kiepską doktorkę, to co mam sama powiedzieć o swoim niespełnionym, żołnierskim fachu? Nawciskałam sobie do głowy trochę wskazanych głupot, w akademii wojskowej przebywałam kilkadziesiąt godzin łącznie, głównie wypełniając formalności pod przyjęcie, egzaminy wstępne i dopiero na koniec idąc w sprawnościówkę... - no i teraz próbowała trzymać fason i przynajmniej sprawiać pozory, że ma pojęcie co robi; gdzie w rzeczywistości ani ona ani osoba stojąca obok (pierwszy z brzegu npc konwojowy dajmy na to) co najwyżej improwizowali. - Wiesz, że jeszcze nigdy się nie spiłam? - bardziej stwierdziła niż spytała ale mniejsza o to. - Ale z tobą to mam ochotę napierdolić się i to do odciny, tak jak mówi tradycja wyjazdów na poligony oraz zagranicznych... - dodała z lekkim uśmieszkiem na sam koniec, bo chyba tylko żyjąc absurdalnie dało się jeszcze jakoś tę rzeczywistość przetrawić...

@Kate Lawson
ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość

Zaloguj się