Poranek, 25 maja 2023
Samochody były ostatnio jedyną znajomą jej rzeczą. Nieco głupio przyznać, że dłubanie pod maską niemal każdego pojazdu po kolei wcale nie było potrzebne - robiła to bardziej dla samej siebie, niż dobra konwoju. Tak było też z tym tutaj przystojniakiem. Kiedy tylko wstała udała się do losowo wybranego auta, aby dokonać “przeglądu”. Padło na to.
Co z tego, że identycznego przeglądu na tym samym aucie dokonała też wczoraj i przedwczoraj.
Wszystko było nie tak. Narzędzia w jej dłoniach, jej posłanie, nawet koszula, w którą była ubrana. Nic dziwnego. Nic, poza tym co miała w kieszeniach, nie przetrwało. Po pobudce dowiedziała się też, że koszula w której zemdlała, do niczego już się nie nadawała. Podarła ją naprawdę porządnie, żeby zrobić maskę przeciw dymną. Wręczyli jej coś na zastępstwo, ale ani było to wygodne, ani dobrze nie leżało.
Tylko samochody były znajome. Znajome gesty i czynności. Nie musiała nawet myśleć. Wszystko wykonywała płynnie, mechanicznie, jakby medytowała. Plus nikt raczej nie przeszkadzał jej, kiedy była zajęta “pracą”, co było dodatkowym atutem.
Pogawędki były najgorsze. Kiedy ktoś podchodził do niej, oczekując… sama nie wiedziała czego. Ciepłego powitania? Kiedy z całej siły próbowała przypomnieć sobie imię, jakby miała znaleźć je na końcu języka, ale nic tam nie było. Kiedy orientowali się, że nie pamięta, tak na nią patrzyli… Jakby nie byli pewni, czy bardziej szkoda im samych siebie, czy jej. “Biedna Marshall”, pewnie myśleli. “Biedna stara kobieta i biedny ja, którego imienia nie umie sobie przypomnieć”.
A niech się chrzanią. Nie chciała ich smutku czy litości. Niech zajmą się własnym tyłkiem… I zostawią ją samą, z jej samochodami.
Nawet, jeśli z żadnym z nich nie było tak naprawdę nic nie tak.
@Mistrz Gry Maggie